poniedziałek, 26 grudnia 2011

Przy firmowym opłatku, czyli o czym naprawdę rozmawiamy przy stole


W piątek przed Wigilią w naszej firmie odbyło się spotkanie opłatkowe, na którym zebrali się prawie wszyscy pracownicy. My z kotem również zostaliśmy zaproszeni, ale on wolał na łóżku Pani przespać całą uroczystość. Ja natomiast nie mogłem sobie odmówić takiej towarzyskiej atrakcji.

Z pewną satysfakcją muszę się nawet przyznać, że stałem się w pewnym momencie centralnym punktem zainteresowania. Mój Pan, który z racji swojego stanowiska miał obowiązek podtrzymywania konwersacji, zapytał mianowicie zebranych: „Powiedzcie tak szczerze: gdybyście mieli wybierać, to czy wolelibyście firmę z Rambem, czy bez Ramba?”

I tutaj należałoby się spodziewać radosnego „Hau! Hau!” w różnych odcieniach i tonacjach (czyli po ludzku „Ach! Och! Oczywiście tylko z Rambem! Rambo jest wspaniały!” Tymczasem zapanowało głuche milczenie… Dopiero po chwili jedna z pracownic zdobyła się na odwagę i stwierdziła, że wszędzie mnie pełno, a druga uprzejmie doniosła, że próbowałem kiedyś obgryzać grzbiety książek, ale już mi chyba przeszło.

Pan skomentował filozoficznie: „Cóż, za sprawą Ramba konfrontujecie się z ambiwalencją swoich uczuć. Mnie też Rambo denerwuje, gdy w ciągu dnia potykam się na nim czternaście razy. Ale gdy wieczorem siada mi na kolanach i zaczyna się bawić moją brodą, to nadchodzi czas całkowitej absolucji dla kochanego pieska”.

Hmmm… Ludzie mają jednak bardzo skomplikowane sposoby budowania swoich relacji poprzez język. Poruszony rozmową na opłatkowym spotkaniu, postanowiłem zgłębić ten temat i sięgnąłem po jedną ze sprzedawanych właśnie w naszym antykwariacie książek (i nie uczyniłem tego bynajmniej w celu obgryzania grzbietu!).

    

Z książki pani Tannen dowiedziałem się między innymi , że style, a także funkcje wypowiedzi kobiet i mężczyzn różnią się od siebie; że słowo „przepraszam” może służyć do ustalania hierarchii w stadzie (tzn. w grupie społecznej); że niebezpośrednie wydawanie poleceń ociepla atmosferę, ale niekiedy utrudnia wykonywanie zadań; dlaczego podczas zebrań nie każdy jest wysłuchiwany z jednakową uwagą, nawet jeżeli ma większe kompetencje i coś sensowniejszego do powiedzenia itp. Autorka skupia się wprawdzie na zagadnieniach związanych z pracą zawodową, ale myślę, że jej spostrzeżenia wiele wyjaśnią wszystkim, którzy po godzinach spędzonych przy świątecznych stołach mają rozterki podobne do moich.

„Rozmowa jest rytuałem. Mówimy to, co należy powiedzieć, nie zastanawiając się nad dosłownym znaczeniem naszych słów” – pisze pani Deborah Tannen. Nie muszę Wam tłumaczyć, jak bardzo my, psy cenimy sobie stadne rytuały. Nie znaczy to jednak, że mamy podchodzić do nich całkowicie bezrefleksyjnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz