W piątek przed Wigilią w naszej firmie odbyło się spotkanie
opłatkowe, na którym zebrali się prawie wszyscy pracownicy. My z kotem również
zostaliśmy zaproszeni, ale on wolał na łóżku Pani przespać całą uroczystość. Ja
natomiast nie mogłem sobie odmówić takiej towarzyskiej atrakcji.
Z pewną satysfakcją muszę się nawet przyznać, że stałem się
w pewnym momencie centralnym punktem zainteresowania. Mój Pan, który z racji swojego
stanowiska miał obowiązek podtrzymywania konwersacji, zapytał mianowicie
zebranych: „Powiedzcie tak szczerze: gdybyście mieli wybierać, to czy
wolelibyście firmę z Rambem, czy bez Ramba?”
I tutaj należałoby się spodziewać radosnego „Hau! Hau!” w
różnych odcieniach i tonacjach (czyli po ludzku „Ach! Och! Oczywiście tylko z
Rambem! Rambo jest wspaniały!” Tymczasem zapanowało głuche milczenie… Dopiero
po chwili jedna z pracownic zdobyła się na odwagę i stwierdziła, że wszędzie
mnie pełno, a druga uprzejmie doniosła, że próbowałem kiedyś obgryzać grzbiety
książek, ale już mi chyba przeszło.
Pan skomentował filozoficznie: „Cóż, za sprawą Ramba
konfrontujecie się z ambiwalencją swoich uczuć. Mnie też Rambo denerwuje, gdy w
ciągu dnia potykam się na nim czternaście razy. Ale gdy wieczorem siada mi na
kolanach i zaczyna się bawić moją brodą, to nadchodzi czas całkowitej absolucji
dla kochanego pieska”.
Hmmm… Ludzie mają jednak bardzo skomplikowane sposoby
budowania swoich relacji poprzez język. Poruszony rozmową na opłatkowym
spotkaniu, postanowiłem zgłębić ten temat i sięgnąłem po jedną ze sprzedawanych
właśnie w naszym antykwariacie książek (i nie uczyniłem tego bynajmniej w celu
obgryzania grzbietu!).
Z książki pani Tannen dowiedziałem się między innymi , że
style, a także funkcje wypowiedzi kobiet i mężczyzn różnią się od siebie; że
słowo „przepraszam” może służyć do ustalania hierarchii w stadzie (tzn. w
grupie społecznej); że niebezpośrednie wydawanie poleceń ociepla atmosferę, ale
niekiedy utrudnia wykonywanie zadań; dlaczego podczas zebrań nie każdy jest
wysłuchiwany z jednakową uwagą, nawet jeżeli ma większe kompetencje i coś
sensowniejszego do powiedzenia itp. Autorka skupia się wprawdzie na
zagadnieniach związanych z pracą zawodową, ale myślę, że jej spostrzeżenia
wiele wyjaśnią wszystkim, którzy po godzinach spędzonych przy świątecznych
stołach mają rozterki podobne do moich.
„Rozmowa jest rytuałem. Mówimy to, co należy powiedzieć, nie
zastanawiając się nad dosłownym znaczeniem naszych słów” – pisze pani Deborah
Tannen. Nie muszę Wam tłumaczyć, jak bardzo my, psy cenimy sobie stadne
rytuały. Nie znaczy to jednak, że mamy podchodzić do nich całkowicie
bezrefleksyjnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz