czwartek, 22 marca 2012

Sam nie wiem, czy cierpię


Nie podpisaliście się pod moją petycją przeciwko uwięzieniu mnie na łańcuchu… Pozostało mi udać się na emigrację wewnętrzną, gdzie przebywałem ponad miesiąc.

DZISIAJ JEDNAK NASTĄPIŁ TEN PRZEŁOMOWY MOMENT!!! Przed obiadem Pani i Pan wybrali się do naszej metropolii Mszany Dolnej i w miejscowym sklepie zoologicznym kupili mi nową obróżkę, łańcuch, komplet misek oraz kilka suszonych kości dla poprawienia swojego image’u. Po obiedzie z pobliskiego sklepu z wyrobami drzewnymi przywieziono moją budę. Oczywiście z zielonym dachem, bo tak im estetycznie pasowało do dachu domu i ogrodzenia. Na koniec moja ulubienica Basia (miłość musi niekiedy wiele wybaczyć…) znowu pojechała do metropolii i przywiozła metalowy hak, do którego przymocowano łańcuch. Wreszcie prawie wszyscy pracownicy antykwariatu zebrali się i komisyjnie zawiesili mnie na łańcuchu przy nowej budzie.

Swoją drogą było to całkiem przyjemne – wszyscy nagle skupili na mnie swoją uwagę i w ten piękny słoneczny dzień stałem się prawdziwą GWIAZDĄ. Nawet pan listonosz obejrzał moją budę i uznał, że będzie mi bardzo dobrze.

No, może… Zobaczymy…

Na razie wyglądam tak:



Mój Pan powiedział, że tak skończą wszyscy jego pracownicy, którzy będą zachowywali się zbyt spontanicznie. Bardzo dobry pomysł. Będą mieli czas na refleksję o skutkach braku poparcia dla mojego słusznego protestu i powiedzmy wprost – o skutkach zaniechania obrony prawdziwej wolności.

Ja tymczasem z nudów, jakie już zaczynają mnie ogarniać przy tej mojej budzie, wrócę chyba do swoich obowiązków specjalisty do spraw marketingu i promocji.

Ostatnio w naszym antykwariacie pojawiło się sporo książek z zupełnie nowych dziedzin. Mamy sporo książek technicznych, medycznych, przyrodniczych, matematycznych itp.

A skoro już mówimy o budzie – to oczywiście Budownictwo ogólne Wacława Żenczykowskiego, t. I – IV. Budujcie sobie te budy, budujcie…