Pan, który pilnie śledzi statystyki wejść do naszego
antykwariatu, wie nawet, jakie hasła ludzie wpisują do wyszukiwarki, żeby do
nas trafić. Ostatnio zdziwił się trochę, gdy ktoś wpisał: „antykwariat+piesek
do butów”.
Ja też zdziwiłem się, prawdę mówiąc, bo nie przypuszczałem
nawet, że moje kontakty z butami domowników i gości są tak powszechnie znane.
Owszem, pogryzłem już kilka sztuk kapci, a są i tacy, którzy insynuują, że od
moich zębów popękały im szwy w obuwiu zimowym. Ale żeby zaraz być z tego powodu
sławnym? Przecież to potrafi każdy szczeniak i nie trzeba wcale zamieszkać w
antykwariacie, żeby się tego nauczyć.
Gdy jednak zacząłem badać temat, musiałem z pewną
przykrością stwierdzić, że nie chodzi wcale o mnie. Ten piesek, którego ktoś
poszukiwał, nie gryzie wcale butów, ale służy do ich zdejmowania. Przydaje się
wszystkim, którzy noszą wysokie buty z cholewami, a więc m.in. myśliwym,
wędkarzom, miłośnikom jazdy konnej. Oto krótki opis działania tego urządzenia,
jaki znalazłem na jednej ze stron internetowych:
Zdejmowanie buta polega na wsunięciu go w rozwidlenie „pieska”, które
jest odpowiednio wyprofilowane i wyłożone skórą. Drugą nogą przyciskamy w
miejscu, które posiada wstawki ze specjalnej ryflowanej gumy (ząbkowanej), aby
nasz „piesek” nie wysuwał „z pod buta”. Pewnie wyciągamy nogę z buta, nawet
jeśli „siedzi” w nim bardzo ciasno, gdyż rozwidlenie „łapie” buta w miejscu
najbardziej korzystnym do jego zdjęcia. Analogicznie postępujemy z drugim
butem. Nie potrzeba się schylać, ani przydeptywać buta o buta, czy o bosą
stopę, brudząc skarpety, lub odrywając obcasy czy podeszwy.
Piesek do butów – ileż sympatii dla przedstawicieli
mojego gatunku mieści się w tej nazwie! Niestety, także na tym polu dała o
sobie znać ludzka skłonność do perwersji i obok takich na przykład przyzwoitych
piesków do butów
pojawił się też piesek do butów w kształcie chrząszcza (sic!).
Nie ukrywam, że przy tym ostatnim zdjęciu moja psia duma
bardzo ucierpiała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz